Chciałbym od czasu do czasu dzielić się z Wami swoim treningiem, może ktoś z niego skorzysta, a może ktoś zwróci się aby mu coś podpowiedzieć. Miniony tydzień był dla mnie ciężki ale mimo wszystko udało się biegać w prawie każdy dzień przekraczając 100 kilometrów w tygodniu.
Poniedziałek
Od samego rana aktywnie przetransportowałem się do Warszawy. Tam zaliczyłem siłownię oczywiście nie miałem zbyt dużo czasu ale przez 1:15h jestem w stanie tak dostosować ćwiczenia aby wyjść z siłowni całym mokrym. Tutaj nie ma miejsca na pogaduchy, chodzenie bez celu czy nudzenie się. Trzeba działać aby nie tracić czasu. Wieczorem wraz z grupą biegaczy ze Sklepu Biegacza na Ursynowie poszedłem na trening. Tutaj spokojne 7 kilometrów.
Specjalnie się nie zmęczyłem ale po cały dniu na nogach od 5:00 do 21:00 na wysokich obrotach mimo iż treningi lekki człowiek odczuwa zmęczenie
Wtorek
O 8 byłem już na nogach. To nie miał być łatwy trening, ale byłem gotowy na wyzwanie. Na rozgrzewkę 3 kilometry spokojnego truchtu, a dalej już danie główne 4x1km p4′ + 4x400m p3′ + 4x200m p2′. Czasy poszczególnych odcinków:
1km 3;24
1km 3:20
1km 3:19
1km 3:21
400m 1:14
400m 1:16
400m 1:13
400m 1;16
200m 34sek
200m 35sek
200m 34sek
200m 35sek
Trening wykonałem w Parku Szczęśliwickim, a ludzie patrzyli na mnie jak na wariata, który między alejkami śmiga od samego rana. Jedni panowie proponowali nawet najzdrowszy izotonik ale jakoś nie miałem na niego ochoty. Wieczorem wykonałem jeszcze dwa treningi jeden z grupą na Żoliborzu, a drugi na Powiślu razem prawie 15km w tempie 6:30/km czyli mocno wypoczynkowym. Jak widać wtorek był dniem bardzo aktywnym i z dużą ilością kilometrów.
Środa
Powrót do Wrocławia i 8:44 min biegania pod schodach od samego rana czyli 10×11 pięter. Gdy czujesz, że Twoje serce zaraz wyskoczy to pokonałeś dopiero 6 razy 11 pięter 🙂 później jest już tylko gorzej heh! Wieczorem udało mi się wyskoczyć tylko na spokojne 6km po 4:37/km.
Czwartek
Ranne wyjście na siłownie i zmasakrowanie nóg to już standard. Dorzuciłem do tego także klatkę i plecy aby mieć siłę wciągać się po poręczach na schodach ponieważ tutaj liczy się także silna góra. Wieczorkiem wraz z dwoma moimi grupami wykonałem spokojne treningi. Łącznie 17km po 5:48/km bez szaleństwa ale bardzo to lubię.
Piątek
Brak czasu na poranny trening dlatego przełożyłem go na wieczór. Najpierw 13km rozbiegania po 4:34/km później 10×100 m po 18 sek + 1km schłodzenia i na deser 5×11 pięter co by się człowiek nie odzwyczaił.
Sobota
Gdy biegam wieczorem rano jest mi ciężko zrobić trening i tak było i tym razem. Mimo wszystko zmotywowałem się ponieważ wiedziałem, że później nie będzie czasu. 4km rozgrzewki + 10km II zakresu w 38 min – bez szału ale dość mocno wiało i raz biegłem szybciej, a pod wiatr jednak wolniej. Na koniec 3×100 po 17 sek i 1km schłodzenia. Szybki i fajny trening z tego wyszedł.
Grafika, która wywołała burzę, a ja dalej robię to co lubię i mimo przeciwności losu, ludzi prę dalej do przodu. Nie muszę być najbardziej wypływowym blogerem, ale i tak nie każdy może liczyć na taką zakładkę w internecie na #sklepbiegacza
Niedziela
To jak zwykle długie wybieganie. Zrobiłem 23km i znowu schodu 10×11 pięter. Po długim wybieganiu wykonanym po 4:29/km było to nie lada wyzwanie ale lepiej to robić na zmęczeniu niż biegać na świeżości. Później poczuję moc na biegach na wysokie szczyty.
Długie wybieganie
Podsumowując przebiegłem 118 kilometrów. Jak widzicie biegam nieregularnie. Raz szybko raz wolno, raz dużo raz mało. Takie podsumowanie pokazuje mi także, że nie ma się co dziwić, że nie mam formy. Bo skąd ona ma przyjść? Przy prowadzeniu tylu treningów wcisnąć w to wszystko jeszcze swoje biegi jest naprawdę ciężko. Ale nie narzekam bo lubię to co robię 🙂 dlatego nie ustaję w boju i idę dalej do przodu.
Przeczytajcie także: