Standardowo chciałbym podsumować swoje treningowe poczynania w ostatnim tygodniu. Mam nadzieję, że śledzicie co robię na treningach? W komentarzach czekam na waszą spowiedź jeśli chodzi o wasze jednostki treningowe. Jak tylko będę mógł coś podpowiedzieć, zmienić, poprawić to dam znać.
13.04 poniedziałek
Pobudka rano i już o siódmej mierzyłem się ze swoimi słabościami. 6.2km ze średnim tempem 4:44/km. Szybki prysznic, obowiązki domowe i na 10 byłem w pracy. O 18 zacząłem trening #biegajpodokiemtrenera ze sklepu biegacza. Razem ze swoją grupą zrobiliśmy 9.3km po 6:05/km był to lajcikowy trening z delikatnymi podbiegami. Po treningu można było zobaczyć uśmiechnięte twarze trenujących.
14.04 wtorek
Mogłem się wyspać co równa się z dobrą regeneracją. Po dobrym śniadanku zostało tylko czekać na trening. Rozgrzewka 4km po 4:36/km + 10km II zakresu po 3:43/km (poszczególne km 3:43, 3:41, 3:43, 3:48, 3:49, 3:39, 3:40, 3:51, 3:36, 3:37). Kiedyś nie lubiłem biegać takich treningów, teraz sprawiają mi frajdę. Dlaczego takie zmiany tempa? Trening ten biegałem w Obornikach gdzie mam bardzo duże zróżnicowanie terenu. Staram się tak dobrać trasę aby pobiegać trochę po górkach. Omijam zbiegi, a szukam podbiegów przez to 3 kilometry wyszły trochę wolniej od średniej. Nie zmienia to jednak faktu, że trening ten był bardzo budujący. Po zakresie zrobiłem jeszcze 5x400m przerwa 2 min. Czterysta metrówki wchodziły miło po 1:10-1:12. Nie czułem jakiegoś wielkiego zmęczenia, wręcz przeciwnie biegało mi się naprawdę luźno. Na koniec ponad 1 kilometr schłodzenia, powrót do domu i rozciąganie.
15.04 środa
Tutaj miałem problem co mam zrobić. Wiedziałem, że w czwartek nie dam rady zrobić kolejnego akcentu dlatego postanowiłem dobić się podbiegami. Na początek 11.2 kilometra po 4:35/km + 8x200m przerwa 1:20 w dół w truchcie. Podbiegi nie wchodziły już w tak szalonym tempie jak wczorajsze 400-setki. Nie mniej jednak biegało mi się bardzo dobrze. Na koniec 1 kilometr schłodzenia i można było wracać do domu.
16.04 czwartek
To już standardowe spotkanie z dwoma grupami na treningu. Podczas pierwszego spotkania zrobiłem 10.1km ze średnią 5:53/km, a na drugim polataliśmy 7.1km po 6:08/km. Mimo wolnego tempa czułem spore zmęczenia po wtorku i środzie.
17.04 piątek
Wiedziałem, że w niedzielę startuję. Nie chciałem szaleć ale chciałem pobiegać już coś mocniejszego. Na początek zrobiłem 8 km rozbieganka po 4:35/km, a później 10x 1 minuta szybko przerwa 2 minuty spokojnie. Bez większego problemu trzymałem tempo 3:10-3:15/km. Nie chciałem się jakoś mocno forsować dlatego stopowałem nogę. Przebiegłem 6.92km ze średnią 4:20/km.
18.04 sobota
Kolejne spotkanie w tygodniu z moją grupą. W weekendy biegamy z reguły jakieś dłuższe wybieganie.Tym razem było podobnie. Spokojne 12 kilometrów + 8×100 metrów na przerwie 100 metrów. Razem 14.4km ze średnią 5:47/km. Mogę powiedzieć, że dzień bez historii ale i tak weszło w nogi.
19.04 niedziela
Wyspałem się, odpocząłem ale czułem, że coś mnie bierze. To był delikatny katar. Jak jechałem na bieg to wszystko było dobrze, dopiero po biegu zaczęło się: kichawka i gorsze samopoczucie. Często tak mam gdy lekko przegnę z treningiem lub gdy robię cięższy trening i zmarznę. Dodatkowo wirusy i kontakt z ludźmi sprawia, że jestem narażony na takie ryzyko. Wracając do biegu. Zrobiłem 4.5km rozgrzewki – spokojne tempo, 4 przebieżki i byłem gotowy do startu. Odliczanie startera, poszli. Pierwszy kilometr 3:12, biegło mi się dobrze choć 500 metrów na każdej pętli pod wiatr sprawiało, że musiałem nieźle się motywować do tak szybkiego tempa. Od początku praktycznie biegłem sam. Drugi kilometr 3:18. Trasa kręta, przez co nie dawałem rady trzymać stałego tempa. Ostre zakręty wybijały po prostu z odpowiedniego rytmu. Trzeci kilometr i czwarty pokonane w 3:21. Ostatnie 0.3 m w tempie 3:09/km. Łączny czas 14.12 i nowy rekord trasy. Byłem zadowolony, a jednocześnie zmęczony. Tempo nie było może zabójcze ale przed biegiem miałem jednak zrobione prawie 100 kilometrów. Mimo wszystko udało się pobiec naprawdę szybko. Na koniec zrobiłem 5.2km schłodzenia i mogłem udać się do domu na zasłużony odpoczynek.
Podsumowanie
Tydzień zamykam na 111 kilometrach. Kolejny 7 dni z których mogę być naprawdę zadowolony. Oby tak dalej. A już za nie cały tydzień 10 kilometrów podczas Orlen Warsaw Marathonu.
Przeczytajcie także:
3 triki ułatwiające kupno butów do biegania