Całkiem niedawno pisało do mnie sporo osób, które mówiły, że daje im motywację. Nazwałem to „biegowym wirusem”, który chce rozprzestrzeniać w coraz szerszym gronie. Możecie się śmiać, ale od zawsze chciałem mieć na coś wpływ i wydaje mi się, że wychodzi mi to coraz lepiej. Biegowa motywacja to nie łatwa dziedzina, bo każdy z nas jest inny, każdy potrzebuje innych bodźców, które sprawiają że zaczyna działać i wychodzić np. poza strefę swojego komfortu.
Moja biegowa motywacja
Miałem takie momenty, że nie miałem jej w sobie. Nie, że nie chciało mi się biegać, ale nie mogłem wrócić na swój biegowy poziom. Po założeniu ŚlęzakTeam mój power, siła, biegowa motywacja wróciła! Chce mi się, bo wiem że to ma sens. Wyniki moich podopiecznych sprawiają, że nie martwię się o swoje wyniki, mój stres przerzucił się na obserwowanie biegów, śledzenie ludzi na trackingu online lub ciągłe konsultacje z zawodnikami. Mam oczywiście swoje ambicje i wiem co chce osiągnąć i zrealizuję swoje założenia, bo zawsze byłem wojownikiem. Drobnymi krokami, spokojnie, dojdę do tego co kiedyś sobie obiecałem zrobić w bieganiu. Tak naprawdę mam za sobą 3 maratony (dwa udane), a mój cel – 2:24 jest do osiągnięcia! Wiem, że w ciągu 3 lat jestem w stanie osiągnąć taki wynik i to zrobić.
Każdy jest inny
Ile osób tyle motywacji i tyle powodów do biegania. Zawsze to powtarzałem i coraz bardziej sprawdza się moja teoria. Coraz częściej słyszę „Piotr, brakuje mi motywacji”, „Piotr uwielbiam biegać ale nie mam planu i nie mam osoby, która by mnie pilnowała”, „chce schudnąć, ale ktoś musi mnie do tego zmusić, zachęcić”. Są to bardzo częste przypadki, którym pomagam i cieszę się, że mogę być z wami w takich trudnych chwilach. Rozumiem Was doskonale, bo po swoim pierwszym maratonie miałem takie myśli, że naprawdę chciałem rzucić w kąt to całe bieganie. Na szczęście znowu w swoim życiu trafiłem na takie osoby, że zrobiłem nie krok w przód, a dwa albo trzy. Rozumiem jeśli macie rozterki, rozumiem wasze problemy, bo sam się z nimi zmagam i wiem co przeżywacie lub przeżywaliście. Od tego jestem aby was wesprzeć i pomóc jeśli będziecie tego chcieli.
Trener jako motywator
Czemu napisałem ten tekst? Ze względu na zdjęcie, które jest na początku artykułu. Na zdjęciu jest jeden z moich zawodników – Darek Świsterski, który trenuje ze mną od ponad roku. Zawsze gdy jestem na City Trail motywuję moich zawodników, aby wycisnęli z siebie ostatnie siły. No i w ten dzień pobiegłem 16:35, zdjąłem chipa i pobiegłem szukać na trasie Dareczka. Wiedziałem że będzie walczyć ale na 500m dopadłem go i mu nie odpuściłem. Nagle z tempa 4:20/km był w stanie przyspieszyć do 3:50/km mimo że dyszał, charkał oraz mruczał coś na mnie pod nosem. W tym momencie dostał taki zastrzyk motywacji, że zaczął wyprzedzać. 350m i Darek nadrobił co najmniej 5-10 sek na końcówce! Pokazuje to jak ważna jest motywacja oraz ile jesteśmy z siebie wykrzesać jak ktoś pokrzyczy na nas i będzie nas dopingować do ostatnich metrów. Widzę w tym wielką siłę i moc, która sama pcha mnie do przodu i powoduję, że coraz bardziej mi się chce.
Dodatkowo chce w Was zasiać ziarno zaciekawienia, bo od stycznia będę miał dla Was coś nowego, co jeszcze bardziej zmotywuje Was do biegania, trenowania i wysiłku. Obserwujcie mnie na Facebooku czy na stestuje.pl oraz Instagramie i śledźcie moje poczynania. Teraz rozłożyła mnie delikatna choroba dlatego odpoczywam, zbieram siły i niedługo ruszę z przygotowaniami do nowego sezonu. Co z niego wyjdzie? Sam jestem ciekaw! Jestem pozytywnie nastawiony i wiem, że wszystko przede mną!
Jeśli brakuje Wam motywacji, to napiszcie do mnie. biegacz.piotr@gmail.com