Po Festiwalu Biegowym w Krynicy i dwóch biegach: Życiowej Dyszce oraz Półmaratonie, przyszedł mi do głowy pomysł na tekst. Zrodził się on podczas zaobserwowanego zjawiska w trakcie biegów. Czy warto jest wieźć się na czyichś plecach przez cały czas trwania biegu i nie pomagać grupie w trakcie wyścigu, czy lepiej od czasu do czasu wyjść na czoło grupy i pociągnąć trochę do przodu? O tym będzie dzisiejszy wpis.

W grupie raźniej

Chyba każdy wie, że w grupie biegnie się lepiej. Sami pomyślcie czy wolicie na zawodach męczyć się sami, czy jednak z kimś u boku? Gdy ktoś narzuca pewien rytm łatwiej nam się dostosować i sprostać wyzwaniu. Dlaczego? Nie musimy się aż tak męczyć, skupiamy się na tym, aby nie gubić tempa i biec razem z naszymi współtowarzyszami. Dlaczego na każdym większym maratonie mamy pacemakerów, którzy dyktują tempo? Właśnie po to, aby co chwilę nie sprawdzać zegarka, aby biec razem, gdyż jak wspomniałem wcześniej w grupie siła. Dodatkowo głowa nie męczy się aż tak bardzo, a gdy wieje wiatr można trochę odpocząć i zachować więcej sił.

Biegnę na plecach

Wszystko jest fajne do czasu o ile na maratonie czy dużych biegach mamy specjalnie przygotowane osoby, które dyktują tempo. Są to najczęściej doświadczeni biegacze, dla których dyktowanie tempa nie sprawia problemu i są w stanie w 100% pomóc biegaczom, których ciągną na plecach. Schody zaczynają się wtedy, gdy biegnie grupa 5-6 osób, która ma bardzo mocne tempo, że mało który pacemaker jest w stanie dotrzymać im kroku przez cały dystans. Na największych maratonach na świcie najlepsi zawodnicy tylko do jakiegoś czasu mają pomoc, gdyż nikt szybciej nie przebiegnie tego dystansu od nich. To wszystko po to, aby przez 20 – 30 kilometrów nie musieli wystawiać się na wiatr, gubić rytmu i nie biec samemu. Najcięższe kilometry to dla nich i tak ogromna walka.

Współpraca

Podczas Festiwalu w Krynicy biegłem Dychę w 6-8 osobowej grupie. Na czele dwie kobiety, które bardzo mocno ciągnęły całą stawkę. Łykaliśmy kolejnych zawodników, ale oni nawet nie byli w stanie się nas złapać. Z racji tego, że czułem się mocno chciałem pomóc i dawałem zmiany na prowadzeniu. Wiało trochę w twarz przez co chciałem odciążyć biegnące ze mną Panie. Podobała mi się postawa Piotra Pobłockiego, który nie bał się pójść do przodu i przez 500 metrów pociągnąć stawkę. Niemniej jednak nikt inny nie kwapił się do tego, aby pomagać. Taka sama sytuacja miała miejsce na półmaratonie. Od 6 kilometra, przez 11 kilometrów biegliśmy w 8 osobowej grupie, którą na początku ciągnął Marcin Komorowski, a najbardziej Marek Dzięgielewski. Obu Panom należą się brawa. Również starałem się pomóc  i dawałem zmiany. Czułem się na tyle dobrze i wiedziałem, że mogę prowadzić grupę mimo lekkiego wiatru. Niestety niektórzy towarzysze niedoli nie byli aż tak bardzo chętni do pomocy.

Brak współpracy

Właśnie tutaj dochodzimy do sedna tego artykułu, czyli tzw. „wożenie się na czyichś plecach” trzymanie go kurczowo, a później uciekanie. Wiadomo, że każdy z nas może biec taktycznie, na wynik, treningowo itp. Każdy ma inny cel i inne priorytety. Skoro jednak biegniemy w grupie, a do mety mamy 13 kilometrów to warto, aby wszystkim nam się biegło dobrze i komfortowo. Jeśli na wynik grupy pracuje jedna – dwie osoby i nikt nie chce pomóc to trochę słabo. Przynajmniej tak mi się wydaje. Do mety jest daleko i każdemu zależy, aby dotrzeć na nią w jak najszybszym czasie. Biegnąc w 8 osób i dając zmianę 500 metrów, biegniemy tak naprawdę przez 3.5 kilometra za czyimiś plecami. Warto czasami pomyśleć o innych, a nie tylko kalkulować, choć wiadomo, że jeśli ktoś cały czas prowadzi będzie miał mniej siły na finisz i można to wykorzystać. Taką właśnie sytuację  miałem podczas półmaratonu.

Inny przypadek miałem, gdy zostałem za grupą na 7 kilometrze w trakcie Życiowej Dychy, rozgrywanej w ramach Festiwalu Biegowego w Krynicy. 3 kilometry do mety. Zostaję sam z jednym zawodnikiem. Grupa mi ucieka i wiem, że nie mam szans już jej dogonić, gdyż zwyczajnie nie mam siły. Za moimi plecami, jak cień, biegnie zawodnik. Gdyby wyszedł za moich pleców chociaż na 200m i potem znowu bym go zmienił kto wie, może byśmy nie stracili aż tyle do tej grupki. Tego nie wiem. Wiem jednak tyle, że wiało mi w twarz, nie miałem siły, a potrzebowałem tej chwilowej zmiany dla złapania oddechu. Nie dostałem jej i walczyłem ze sobą, ze swoimi myślami, aby biec dalej, gdyż zależało mi na wyniku. Taki stan utrzymywał się aż do 9 kilometra. Wtedy dostałem jeszcze zastrzyk energii i zgubiłem swoje plecy, które były do mnie przyklejone.

Nie zmienia to jednak faktu, że często na biegach ktoś biegnie na naszych plecach i na ostatnich metrach wyprzedza nas. Oczywiście wcześniej mogliśmy razem współpracować i walczyć o lepszy wynik, jednak często tak nie jest. Jeśli przez 9.5km biegliśmy razem, dawaliśmy sobie zmiany i na ostatnich 500 metrach przegrywasz z kimś o włos to oznacza tylko tyle, że był lepszy. Ale jeśli ktoś przez 9.5 kilometra, niczym cień, przemieszcza się po trasie za Tobą i wyprzedza Cię na ostatnich 500 metrach to oznacza tylko tyle, że zrobiłeś całą robotę za niego. Zdaję sobie sprawę, że wiele biegów może okazać się taktycznych o nagrody itp. Ale mówię tutaj o bieganiu amatorów, gdzie nie ma to aż takiego znaczenia. Po prostu chciałbym zawrócić uwagę na aspekt współpracy miedzy biegaczami. Czy to wtedy kiedy biegną na 30 minut, czy na 50 minut na 10 kilometrów. Nie ma to znaczenia jaki czas chcemy uzyskać. Warto na trasie ze sobą współpracować. Wtedy każdy z nas może mieć z tego korzyści.

Napisz i biegaj ze Ślęzakiem!

Kolarstwo

Zobaczcie drodzy biegacze jaka tam jest współpraca. Są grupy, które pracują na wynik lidera. Często pomocnicy robią większą część roboty. Starajmy się także w naszym sporcie szerzyć taką współpracę i chęć uzyskania wspólnie dobrego wyniku. Myślę, że razem zawsze możemy zdziałać więcej.

Podsumowanie

Nie chciałbym, abyście odebrali ten artykuł jako atak czy krytykę, lecz jako mądrą wskazówkę, że czasami warto pomóc innym i zmienić go na prowadzeniu, aby miał chwilę oddechu. Warto biegać razem, gdyż wtedy jesteśmy w stanie przełamywać bariery, biec szybciej i bić swoje życiówki. Jeśli grupa cię wchłania i trzymasz ich tempo, ale nie masz siły to odpocznij za ich plecami, ale po jakimś czasie daj chociaż na chwilę zmianę. Pokaż, że ci zależy i że chcesz pomóc mimo że dołączyłeś już do biegnących razem osób. Łatwo się biegnie z pacemakerem, który dyktuje tempo, gorzej o współpracę z osobami, które są potencjalnie naszymi rywalami.