Kolejny dobry tydzień za mną. Dodatkowo cały tydzień zamknąłem wygraną imprezą Adidasa #energytakeoverwarsaw. Mogę powiedzieć, że mimo pełno etatowej pracy, prowadzenia kilku treningów w tygodniu bez problemu udaje mi się coś tam pobiegać. Oczywiście na razie nie wiem jakie będzie to miało przełożenie na jakieś zawody. O tym przekonam się już niedługo biegnąc 10 kilometrów podczas Orlen Warsaw Marathon. Zobaczę czy uda mi się pobiec w zakładanym przedziale 33:20-32:40. Jeśli maga nie zmaleje to będzie mi ciężko, ale cały czas walczę.
6.04 Poniedziałek
To jeszcze ostatni dzień świąt. Czyli zwiększonej ilości przyjmowanych kalorii. Nie ukrywam, że mam słabość do serników, babek ciast ale także jajek w majonezie lub sałatek warzywnych. Wszystko to niestety zapycha mój żołądek i powoduje wzrost wagi. No ale nie poddając się wyszedłem rano na trening. Zrobiłem 12.2km po 4:38/km pogoda była okropna. Raz padał deszcz, raz śnieg, a zaraz świeciło słońce i wiał przeraźliwy zimny wiatr. Jak to mówią w marcu jak w garncu, a trenować trzeba. Po krótkim rozbieganku wykonałem 8×200 metrów podbiegu wszystko po 35-38 sekund na przerwie 200m w dół. Na koniec lekki 1 kilometr do domu i można było zasiąść do porannego śniadanka. Mimo ciężkiego długiego wybiegania w niedzielę udało się zrobić dobre podbiegi.
7.04 Wtorek
Koniec wolnego, koniec spania do 10, czas wrócić do rzeczywistości. Na rozgrzewkę wykonałem 4 kilometry, a później wyruszyłem na 10 kilometrowy II zakres. Nie chciałem się spinać jakoś specjalnie dlatego zacząłem spokojnie: 3:56, 3:54, 3:58, 3:56, 3:57, 3:53, 3:54, 3:48, 3:46, 3:43. Jak widać bez jakieś większej spinki końcówkę przyspieszyłem, choć czułem niedzielne i poniedziałkowe bieganie oraz świąteczne obżarstwo. Na koniec 1,5km truchtu. Wieczorem natomiast wraz z moją grupą treningową zrobiłem niecałe 7 kilometrów po 6:12/km. Można powiedzieć, że trenuję jak zawodowiec robiąc dwa treningi dziennie.
Wykres z treningu
8.04 Środa
Kiedyś trzeba się zregenerować dlatego pobiegłem spokojne 10km po 4:44/km i wykonałem 10×100 metrów rytmu (zwiększam szybkość) na 150 metrowej przerwie. Po zakresach i BNP czuję się lekko przymulony dlatego wplatam w trening i dni regeneracyjne szybkie rytmy, które fajne pobudzają nasz organizm. Próbowaliście tego? Jeśli nie to spróbujcie. Urozmaici Wam to także Wasz trening. Na sam koniec niecałe 2 kilometry truchtu. Rytmy zrobiłem w 16-18 sekund także dość szybko. Tyle było w środę.
Nagrody za City Trial
9.04 Czwartek
Pobiegałem z moimi grupami. Z pierwszą 8.7km z drugą 8.6 km tempo oscylowało w granicach 5:30-5:50/km biegało mi się bardzo fajnie. Bez jakiegoś większego zmęczenia. Osobiście uwielbiam prowadzić zdjęcia, dlatego jeśli masz chęć wpaść zobaczyć jak powinien wyglądać trening zapraszam do Sklepu Biegacza na Legnicką 62. Kolejny dzień wolnego dobrze mi zrobił. Musiałem się wyspać przed piątkiem bo czekało mnie wyzwanie
10.04 Piątek
To już nie zwykły dzień. To dzień szybszego biegania i tempa. Z racji wolnego w pracy mogłem się wyspać, zjeść śniadanie i bez stresu wykonać trening taki jaki sobie zaplanowałem. Na początek 3.5 kilometra rozgrzewki i ruszyłem na 2x8x2 minuty szybko przerwa 2 minuty (między seriami 3 min przerwy). Z takimi treningami mam najwięcej problemów. Nigdy nie lubiłem specjalnie szybko biegać, żartuje. To właśnie na tych treningach męczę się najbardziej. Nie mniej jednak jestem zawzięty i nie było opcji aby nie zrobić treningu.
Pierwsza seria (podam tempo): 3:09/km, 3:15/km, 3:11/km, 3:20/km, 3:18/km 3:17/km 3:09/km 3:16/km (te zakresy pokazują mi że nie jestem jeszcze stały w wyższych prędkościach, jeszcze trochę pracy przede mną aby w tym roku w ogóle myśleć o poprawie życiówki na 10km, mimo wszystko będę się starał).
Druga seria: (tempo): 3:21/km, 3:15/km, 3:16/km, 3:18/km, 3:13/km, 3:12/km, 3:12/km, 3:14/km – troszkę wolniejsza seria niż pierwsza ale i tak byłem pozytywnie zaskoczony że jestem w stanie trzymać ta wysokie tempo. Prawie na każdym odcinku zrobiłem 600 metrów i ponad. To napawa mnie optymizmem.
Na koniec byłem w stanie zrobić tylko 0.5km truchtu i wrócić do domu. Po tym treningu marzyłem tylko o kąpieli i jedzeniu.
11.04 Sobota czyli zabawa #energytakeoverwarsaw
Z piątku na sobotę nie pospałem. O 6:18 wyjeżdżałem razem z Klaudią pociągiem do Warszawy. Poszliśmy spać o 24, a wstaliśmy o 4:20 😉 wcześnie? No właśnie. W pociągu nie umiem spać dlatego podróż minęła mi na pisaniu postów na bloga. O 10 byliśmy na miejscu. Nie spiesząc się poszliśmy na kawę i śniadanie. Będąc na jakiś wyjazdach wiecie jakie jedzenie jest w restauracjach i jak działa na żołądek biegaczy :)? No własnie w każdym bądź razie najpierw śniadanie, później koło 16:00 duża pizza popita czymś gazowano słodkim i o 18:00 zameldowaliśmy się w hotelu. W ogóle nie myślałem o imprezie Adidas i o tym, że będę się musiał ścigać z kimś nawet nie przeszło mi to przez głowę. Na miejsce dobiegłem robiąc ponad 6 kilometrów. START i ruszyliśmy. Nie wiem jak to się stało nie włączyłem zegarka od samego początku nie bardzo wiedziałem jakie mamy tempo. Zrobiliśmy w każdym bądź razie 7.2km w jakieś 27 minut. To daje dość mocne tempo gdzie raz wbiegaliśmy pod górę, a raz w dół po ulicach Warszawy o czym możecie przeczytać tutaj: #energytakeoverwarsaw. Na koniec po dobiegnięciu zrobiłem jeszcze 5 kilometrów do hotelu. Całość zamknąłem w jakiś 18 kilometrach. Po szybkiej kąpieli razem z Klaudią udaliśmy się na After Party.
Pierwsze miejsce wśród niebieskich
12.04 Niedziela
Po cały szaleńczym tygodniu postanowiłem zrobić wole. Wyspać się do dziesiątej i niczym się nie przejmować. Dawno nie miałem dnia wolnego, a mój organizm czułem że tego potrzebuje. Dzień upłynął spokojnie, a ja miałem w głowie dobrze przepracowany czas i wygraną w #energytakeoverwarsaw.
Podsumowanie:
111 kilometrów w 6 dni średnio wychodzi 18 kilometrów na trening
Bardzo cieszy mnie ten tydzień ze względu na to, że od 4 tygodni nie schodzę z kilometrażem, czuję się dobrze i wierzę, że trening zaprocentuje na zawodach.
Przeczytajcie także:
Relacja z: #energytakeoverwarsaw
Trening z poprzedniego tygodnia