Do startu w City Trail podchodziłem z dużą dozą nieśmiałości. Napisałem Wam ostatnio jak biegać po maratonie. Trening nie miał odzwierciedlenia w biegu z wąsem 11.11, ale już 21.11 mimo tego, że jadłem jak opętany słodycze oraz to co mi się na rękę nawinęło, udało mi się dobrze pobiec. Przybierając na wadze 5 kilogramów uważam, że wykonany trening w 3 tygodniach po maratonie nie poszedł na marne.
Moje treningi po 11.11
Po Biegu Niepodległości praktycznie nie trenowałem. Raczej była to zabawa. Po starcie miałem dwa dni wolnego. Następnie luźne dwa rozbiegania i we wtorek Zabawa biegowa 10x30sek przerwa 30 sek + 2x2min szybko, przerwa 2 min i trucht. Rozmyślałem na tym treningu czy w ogóle jest sens startu w City Trail. Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował. Mam swoje ambicje i łatwo się nie poddaję. Środa i czwartek przed startem upłynęły mi na bieganiu o godzinie 23 ze względu na kompletny brak czasu. Do tego spałem po 4-5h i nie czułem się dobrze. Dzień przed startem spokojny rozruch.
City Trail
Budzę się rano, spałem w końcu 7 godzin, jak na mnie to strasznie mało. Ogarnąłem się, zjadłem śniadanie i pojechałem. Razem z moją ekipą ze SklepuBiegacza zrobiliśmy wspólną rozgrzewkę, ćwiczenia, pogadaliśmy, ustaliliśmy taktykę dla każdego na bieg i spokojnie mogliśmy udać się na miejsce startu. Jak zwykle chłopaki z City Trail mają wszystko zaplanowane i organizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Już na rozgrzewce zauważyłem nowe twarze. Przyjechało kilku naprawdę bardzo dobrych zawodników. Szykował się szybki bieg, a ja nie byłem na to gotowy. Wraz z moimi zawodnikami przebiegłem się po trasie, aby ocenić jakie panują warunki w Lesie Osobowickim. Było dużo wody, liści i błota. Wszędzie był grząski grunt. Dobrze, że zabrałem ze sobą kolce. Pisząc ten tekst żałuję, gdyż łydki mnie strasznie palą.
3…2…1… Start City Trial
Poszliśmy jak charty. Choć trochę się zagapiłem i ruszyłem po 3:30/km starając się nie podpalać właśnie na początku. Nie byłem pewny swojej formy. Pierwszy kilometr to tasowanie w tłumie. Biegnę na końcu 15 osobowej grupy prowadzącej. Staram się nie odpuszczać i łapię pierwszy kilometr w 3:19. Do 1.5 kilometra biegniemy razem. Po tym dystansie czołówka mocno szarpnęła do przodu. Ja nie miałem siły biec tak szybko. Drugi kilometr i 3:26, warunki są naprawdę tragiczne. Błoto, kamienie i mokre liście to mieszanka wybuchowa, choć idealna do wzmocnienia mięśni i spojrzenia na bieganie z innej strony (taki jest właśnie zamysł City Trail).
Biegnę spokojnie, mijam młodych gniewnych, którzy przecenili swoje możliwości na początku. Następny 3 kilometr mam w 3:19. Łapię się także pleców jakiegoś chłopaka, który nadaje rytm, staramy się współpracować. Raz on daje zmianę, raz ja. Biegniemy takim tempem, że zaczynamy doganiać kolejnego zawodnika. Powoli czuję trudy biegu. W głowię jednak mobilizuje się “Ślęzak biegnij, do jasnej cholery przebiegłeś maraton to 5 kilometrów jest problemem?”, “dawaj, dawaj jeszcze 1500m”, “trzymaj plecy tego gościa”. To dla mnie były ciężkie chwile. Przebierałem nogami i trzymałem się zawodnika biegnącego przede mną. Potężna dramaturgia i zmęczenie. Następny kilometr mamy w 3:21. Wiem, że do mety zostało 1000 metrów, a ja czuję odpływające siły. Patrzę na zegarek, ubiegłem od tabliczki z czwórką 200 metrów, wmawiam sobie, że “800 metrów to już pestka, przypomnij sobie 24×400”. Staram się kleić chłopaków. Myślę jeszcze 250 metrów i jakoś to dociągnę. Trzymam się i zaciskam zęby. Na 400 metrów chłopaki lekko mi uciekają ale ja wiem, że ich tempo będzie dla mnie zabójcze, a to którym biegnę jest i tak dobre. Wbiegam na stadion, gdzie jest finisz City Trail i myślę, że zaraz umrę… Ostatnia prosta i ostatni kilometr w 3:14. Jak na mnie i to, że mam 5 kilogramów więcej niż w Amsterdamie to dobre bieganie.
Zatrzymuję się, patrzę na czas 16:40. Myślę, o cholera nie jest źle. Przypominam, że latem biegnąc w City Trail on Tour pobiegłem 16:52 i byłem 4 open. Tutaj ten czas pozwolił mi na bycie na 10 miejscu OPEN. Pokazuje to to jak mocna była rywalizacja we Wrocławiu. Bardzo mnie to cieszy, bo to sprawia, że i ja muszę biegać szybciej i bardziej się starać.
Moi zawodnicy na City Trial
Mój start jest mniej ważny. Po dobiegnięciu do mety łapię oddech i szukam swoich zawodników. Biegnę im naprzeciw, każdemu kibicuję, dopinguję i staram się zmotywować do tego, aby wykrzesał z siebie 100% siły na końcówce. Podoba mi się jaka z ich oczu bije walka! Jesteście najlepsi, a kto chce dołączyć do nas niech do mnie napisze! Oto ich czasy:
- Krzysztof Chrobot – M50 – 21:48
- Magdalena Kuśmierska – K40 – 22:13
- Dariusz Świsterski – M30 – 22:13
- Katarzyna Dżusajew – K40 – 25:49
Oczywiście to im należą się największe brawa, a nie mi! Zrobiliście ogromny postęp w bieganiu i jestem z Was bardzo dumny. Oby tak dalej. Pamiętam jak niektórzy z Was w City Trail biegało ledwo 30 – 28 minut, a teraz wręcz śmigacie i to w każdych zawodach coraz szybciej.
Podsumowanie
To był udany bieg zarówno dla moich zawodników, jak i dla mnie! Wszyscy pobiegliśmy na wysokim poziomie. Jak widać bieganie po maratonie zrobiło robotę, bo na ostatni start zyskałem trochę świeżości i pobiegłem całkiem sensownie i szybko. Jestem bardzo zadowolony i mogę z czystym sumieniem udać się na roztrenowanie i odpoczynek. Na pewno będę miał teraz sporo czasu na pisanie. Dajcie znać o czym byście chcieli poczytać na blogu. Organizatorom City Trail dziękuję za udany i dobrze zorganizowany bieg! Robicie dobrą robotę.
Foto: http://maratonczycy.com/