W końcu przyszedł ten czas gdzie trzeba wyspowiadać się co się zrobiło przez cały rok i co chciałoby się zrobić w nadchodzącym roku. Nie ukrywam, że plany na 2016 mam ambitne choć na razie o nich nie myślę, bo odpoczywam robiąc roztrenowanie. Po ciężkim, jak dla mnie, roku 2015 muszę porządnie odpocząć, zregenerować się i z impetem wejść w nowy sezon biegowy. Chciałbym także, aby blog szedł w tym kierunku, którym idzie, czyli przede wszystkim chciałbym, abyście na bieżąco mieli co czytać. Jeśli mogę prosić Was o pomoc to tym bardziej będę wdzięczny. Polecajcie stestuje.pl dalej, swoim znajomym, kolegom i koleżankom. Bo to w Was jest siła, a każda nowa osoba, która wejdzie na stronę jest dla mnie bardzo cenna.

Rok 2015 to 15 startów na różnych dystansach. Jak widzicie nie startowałem za dużo. Choć kilometrów w tym roku zrobiłem całkiem dużo. Poszczególne miesiące wyglądały tak:

  • Styczeń: 452 km
  • Luty: 426 km
  • Marzec: 413 km
  • Kwiecień: 440 km
  • Maj: 492 km
  • Czerwiec: 335 km
  • Lipiec: 496 km
  • Sierpień: 519 km
  • Wrzesień: 530 km
  • Październik: 554km
  • Listopad: 350 km
  • Grudzień: ciągle trwa

Razem: 5007 kilometrów

Przekroczyłem ładną sumkę kilometrów na ten rok. Koniec listopada i początek grudnia to totalna plaża w moim bieganiu. Biegam tylko z moimi zawodnikami. Jeśli chcecie ze mną trenować i dołączyć do mnie napiszcie! Pomagam ludziom przygotowywać się do przebiegnięcia 5 kilometrów, maratonu, a także przygotowuję zawodników do biegu Rzeźnika. Nie bójcie się!

Nie chcę, aby to był przydługawy wpis o jakichś moich żalach czy o tym co mi nie wyszło, choć taki komentarz na pewno będzie przydatny. 3 stycznia startowałem w CityTrail i pobiegłem tam 17:52 swój najgorszy wynik na 5 kilometrów od dłuższego czasu. Byłem wtedy raczej biegającym misiem niż wyżyłowanym zawodnikiem. 31 stycznia było już lepiej 17:20, ale także bez rewelacji. Dalej nie wyszedłem z depresji związanej z nieudanym maratonem w Warszawie (dopisek 3:03). Później długo nie startowałem, gdyż nie miałem na to ochoty, a moja forma była daleka od dobrej.

Kolejny start to Bieg na Szczyt Rondo. Szkoda, że nie udało mi się wejść do finału. Niemniej jednak byłem bardzo zadowolony z rezultatu i z tego co osiągnąłem. Na spontatnie na następny dzień wystartowałem na 10 kilometrów na WroActive. 34:41 nie powalało, ale dzień wcześniej tam i z powrotem zrobiłem wyjazd do Warszawy i jeszcze biegałem po schodach. Miesiąc później zaplanowałem sobie 10 kilometrów podczas Orlen Maratonu. Tam sięgnąłem dna… byłem jakiś zmasakrowany, niby dobrze mi się biegało, ale kolka wyeliminowała mnie po kilku pierwszy kilometrach i tylko doczłapałem do mety z czasem 36:31. Coś we mnie pękło i szukałem zmiany. Wiedziałem, że chcę dobrze pobiec na Sky Tower i postawiłem na krótkie treningi i bieganie po schodach. To zaowocowało czasem 6:03 i udziałem w drugiej turze. Biegu nie wygrałem jak rok temu, ale satysfakcja z tak dobrego wyniku robiła swoje.

W czerwcu zmieniłem trenera zacząłem biegać z Wojtkiem Kopeć i w czerwcu startowałem w Nysie na 10km. Czas 35:56 i problemy z brzuchem znowu nie pozwoliły mi na dobry bieg. Później zaczęło się poprawiać. W lipcu start na CityTrail OnTour i 16:52 na 5 kilometrów świadczyły o tym, że jest lepiej. Następnie był Półmaraton w Henrykowie, gdzie było 40 stopni ciepła. Pobiegłem tam 1:24:10 na ciężkiej, górzystej trasie ulegając tylko dwóm Kenijczykom. Ten bieg był dla mnie naprawdę ciężki.

Po trzech tygodniach pobiegłem w Ząbkowicach na 10km. Był to typowo bieg treningowy, gdzie miałem wygrać, ale zająłem drugie miejsce. Nie byłem jeszcze rozkręcony, ale czułem się już zdecydowanie lepiej niż w styczniu. Czas nie powalał, ale było o wiele lepiej. Dodatkowo byłem w mocnym treningu i nie miałem świeżości. Ostatnie korekty treningu sprawiły, że w Krynicy wystrzeliłem jak z procy i na 10km uzyskałem czas 32:06. Wiem, że trasa sprzyjała, ale mimo wszystko trzeba było nieźle przebierać nogami. Na następny dzień pobiegłem treningowo jeszcze górski półmaraton w 1:20:45. Bieg był naprawdę spoko i coraz lepiej czułem się przed maratonem w Amsterdamie.

No i można było odliczać do 19 października, czyli startu w maratonie. Jak wiecie udało mi się wybiegać tam życiówkę 2:38. To był mój start życia i najlepsze biegowe przeżycie jak dotychczas. Później jeszcze biegłem 11 listopada w biegu z wąsem we Wrocławiu, gdzie nie byłem w stanie wykrzesać z siebie zbyt dużo energii. Półtora tygodnia później pobiegłem jeszcze 16:40 w City Trail z czego jestem bardzo zadowolony, bo mimo 5 kilogramowego skoku wagi pobiegłem naprawdę szybko. Pokazuje mi to ile tak naprawdę mam zapasu. W tym roku zostaje mi jeszcze start w biegu Sylwestrowym w Trzebnicy! Będzie to pełna turystyka, ale mimo wszystko biegnę. Trzymajcie kciuki.

Było o bieganiu a teraz trochę o blogu i Facebooku: Piotr Ślęzak – życie to bieganie

Na początku roku raczej spałem i dopiero od kwietnia zabrałem się za pisanie. To poskutkowało następującymi liczbami:

stestuje

Nie są to moje wymarzone statystyki, gdyż po trzech dobry miesiącach znowu się zniechęciłem i wróciłem dopiero po wakacjach. Wiem teraz, że na pewno muszę zachować znaczniejszą regularność. Dawajcie mi także wskazówki co poprawiać i co zmieniać.

Na Facebooku jest 6.5 tysiąca fanów! Jesteście wielcy. Fajnie byłoby gdyby każdy z Was wchodziłby na stestuje. Będę wdzięczny za każde kliknięcie z Waszej strony. Doceniam to coraz lepszymi publikacjami, zdjęciami i swoją pracą. Dodatkowo Instagram obserwuje prawie tysiąc osób. Wiem, że wielu z Was ma tam także konto. Szukajcie Piotr_slezak_stestuje i dodawajcie mnie tam codziennie znajdziecie porcję świeżych zdjęć.

A tak rozkłada się udział moich fanów na Facebooku. Widzę, że Warszawa dominuje! A gdzie moi Wrocławianie, gdzie jesteście? 🙂

fani na Piotr Ślęzak

Rok 2015 to także zmiany w życiu!

Jak wiecie ożeniłem się w czerwcu i razem z Klaudią wzięliśmy ślub w Rzymie. Była to piękna wycieczka i niesamowite emocje. Było to dla mnie takie przeżycie, które zapamiętam na pewno na całe swoje życie. Dodatkowo grudzień przyniósł także nieoczekiwane zmiany w pracy i z końcem grudnia kończę pracę w SklepieBiegacza. Na pewno dla niektórych z Was będzie to szok. Niemniej jednak nie zawieszam butów na kołek, wręcz przeciwnie będzie mnie to motywować dalej do ciężkiej i wzmożonej pracy, zarówno nad sobą, jak i z moimi zawodnikami. Na razie nie mówię, gdzie będę pracował, ale wiedźcie, że w odpowiednim momencie Was o tym poinformuję. Bądźcie czujni.

Podsumowanie

To był bardzo przewrotny rok. Było bardzo dużo wzlotów, ale także upadki z twardym lądowaniem. Nie wszystko mi się udawało, ale wiele rzeczy to duży skok w przód. Mam nadzieję, że wyznaczone cele na rok 2016 pozwolą jeszcze bardziej się rozwijać, nawiązywać nowe współprace z partnerami, a także rozwijać swoją miłość, bieganie i bloga.

Dziękuję za wsparcie firmom: Nike, Adidas, Brooks, Mizuno, Asics, Newbalance, Reebok, Garmin, Puma, Under Armour, Lidl, Decathlon, Compressport, Agisko, Wasa, Barilla, Sklepbiegacza, Salco, CityTrail! Dzięki, że mi zaufaliście i mam nadzieję na dalszą współpracę.